wtorek, 18 sierpnia 2015

Kajtek i Miś - Jujja Wieslander, Tomas Wieslander

"Dzieci z Bullerbyn dla najmłodszych" - kiedy przeczytałam w jednej z recenzji takie określenie, od razu wiedziałam, że muszę po tę książkę sięgnąć, bo Dzieci z Bullerbyn kocham miłością nieskończoną i pozostaję im wierna już od 20 lat. "Kajtek i Miś" Jujji Wieslander i Tomasa Wieslandera to opowieść o dzieciństwie bez lukru. Myślę, że w naszej biblioteczce zajmie miejsce tuż obok "Dzieci z Bullerbyn". 






Zacznijmy od okładki - wypada dość skromnie przy tych wszystkich kolorowych, błyszczących ilustracjach, które zazwyczaj "zachęcają" nas do zakupu i lektury książki. Ale w tej skromności tkwi niesamowity urok - ten matowy papier przywodzi mi na myśl książki z mojego dzieciństwa. Jednocześnie okładka podklejona jest bardzo grubym kartonem, dzięki czemu nie grozi jej zniszczenie. Gdy ją zobaczyłam i dotknęłam po raz pierwszy, nie chciałam wypuścić jej z rąk. Zaczęłam więc czytać...


Kajtek to kilkuletni chłopiec, którego poznajemy w piętnastu opowiadaniach. Opowiadania zbudowane są według powtarzalnego schematu - we wstępie padają słowa "a teraz posłuchaj o tym jak....", a ostatnie zdanie każdego z opowiadań mówi o tym, że "leżeli zadowoleni: Kajtek i miś." Elementy dzięki temu, że wracają regularnie, z pewnością staną się miłe dla ucha małego czytelnika/słuchacza.




Kajtek jest zwyczajnym chłopcem - brudzącym się, mającym rozmaite wypadki i problemy. Przede wszystkim jednak jest radosny i żywiołowy. Ma głowę pełną pomysłów, które urozmaicają zwyczajne dni i sprawiają, że nigdy nie jest mu nudno. Jego dzieciństwo jest takie, jakiego chciałabym dla mojej córki - pełne zabawy i tajemnic - takiej magii dnia powszedniego. Bo Kajtek znajduje wspaniałe kryjówki, uczy się liczyć na ranach, których nie brak na jego kilkuletnim ciele, wspina się na drzewa i w środku zimy bawi się w pustynię, urządza sobie błotne kąpiele i odwiedza złomowisko.  Ma ukochanego misia, któremu opowiada swoje przygody i najlepszą przyjaciółkę - Tosię. No i ma rodziców.



Rodzice Kajtka są blisko niego, ale nie przeszkadzają mu w zabawach, pozwalają mu na swobodne odkrywanie świata  (myślę, że książka wspaniale wpisuje się w nurt pedagogiki Montessori). Kiedy Kajtek postanawia wbiec na drzewo, mama cierpliwie i z uwagą obserwuje kolejne próby. Pyta: "Naprawdę myślisz, Kajtku, że da się wbiec na drzewo?", a chłopiec odpowiada "Bardzo chcę, żeby się dało" (str. 7). Czyż to nie piękne zdanie podsumowujące dziecięce myślenie? Dzieci, nawet świadome ograniczeń, próbują. Próbują wielu rzeczy, bo "bardzo chcą, żeby się dało". I czasem się daje. :)

Dlatego rolą rodzica jest wspierać dziecko w tym testowaniu rzeczywistość. Gdy Kajtek stwierdza, że chce posiedzieć na drzewie na krześle,  "co za szalony pomysł! - roześmiał się tata. A potem przyniósł krzesło i linę". "Pomóż mi zrobić to samemu" - to jedna z reguł pedagogiki Montessori. Rodzice Kajtka właśnie tak postępują. Pozwalają na swobodne odkrywanie, podpowiadają kolejne rozwiązania, które Kajtek ochoczo testuje. Mama zabiera Kajtka na nocny spacer i oglądanie nietoperzy, a także na złomowisko, gdzie chłopiec ma okazję przejechać się karetką i nawet deszcz im niestraszny, gdy przygoda wzywa i zakopuje z nim skarb. I nawet pozwala Kajtkowi na krojenie owoców prawdziwym nożem! Tacy oni są, ci rodzice Kajtka.


Tosia, najlepsza przyjaciółka Kajtka nie ma tyle szczęścia. Jest trochę smutną dziewczynką. Jej rodzice nie mieszkają razem, mama wychowuje ją sama i czasem trochę krzyczy na Tosię, mimo że dziewczynka przecież stara się być grzeczna. No i nie pozwala jej na takie zajęcia jak krojenie nożem. Mama Tosi "powiedziała, że nie potrafię i że na pewno się skaleczę", na co Kajtek ze zdumieniem woła "to jak masz się nauczyć, skoro ci nie pozwala?". Bo Kajtek nawet gwoździe już nauczył się wbijać i już prawie nie rani sobie przy tym palców. 





Jeśli chcecie poczytać o prawdziwym dzieciństwie, z siniakami, krwią, martwymi myszkami i kopaniu w piasku, to nie zawiedziecie się. Jeśli chcecie poczytać o emocjach dzieci - to również znajdziecie w tej książce. Dzieci z pewnością pozazdroszczą Kajtkowi niektórych zabaw, być może na jego błędach nauczą się nieco ostrożności, będą mu współczuć w jego trudnych chwilach i śmiać się z jego pomysłów. A rodzice być może zainspirują się postawą rodziców Kajtka. Tak cierpliwych, tak wspaniale dogadujących się z synkiem i otwartych na jego pomysły.




"Kajtek i miś" to książka, która sprawi, że rodzice zatęsknią za własnym dzieciństwem, a dzieci dostrzegą kolejne jego uroki. Zdecydowanie polecam i nie mogę się doczekać drugiego tomu przygód Kajtka - "Kajtek i Tosia". I czekam, aż Zuzinka dorośnie do książek z przewagą tekstu nad ilustracjami (a ja bardzo lubię takie proste, szkicowane ilustracje, tu autorstwa Olofa Landstroma). Polecam!


Kajtek i Miś - Jujja Wieslander, Tomas Wieslander
wyd. Zakamarki
ilość stron: 124
wiek: 3+ (choć na stronie wydawnictwa widnieje informacja 0+, myślę, że to błąd)


P.s. Czemu tak świetne książki wydawane są u nas po tak wielu latach od premiery? Szkoda, że nie poznałam Kajtka w czasach mojego dzieciństwa, a była na to szansa, bo Kajtek został wydany po raz pierwszy w 1990 roku!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...