sobota, 25 lipca 2015

Leo Lionni - Własny kolor ("Colour of his own") wyd. Tatarak



Czy istnieje zwierzę bardziej wyjątkowe niż kameleon? Nie dość, że potrafi obronić się przed wrogami, to jeszcze tak ładnie komponuje się z tłem. Zmiana koloru całego ciała, to dopiero COŚ! Czy ktoś się jednak zastanawiał, jak czują się kameleony w związku ze swoją wyjątkowością? Leo Lionni opisał historię pewnego nieszczęśliwego kameleona poszukującego sposobu na swą zmienność.


Uwaga! Zdradzam treść i zakończenie książki.


"Własny kolor" dzieli się niejako na dwie części - we wstępie autor poświęca 4 strony na pokazanie, że każde zwierzę ma swój kolor - np. słonie są szare, a papugi zielone. Następnie prezentuje kameleona. O, dla niego nie wystarczy jedna strona. Niełatwo zaprezentować kameleona, trzeba mu poświęcić dużo więcej miejsca, bo kameleony zmieniają kolor w zależności od otoczenia.




Po zapoznaniu się z tymi faktami przechodzimy do właściwej historii. Pewien kameleon nie cieszył się ze swojej wyjątkowej umiejętności - chciał mieć swój własny kolor. Wpadł więc na pomysł, aby zamieszkać na liściu - dzięki temu miał być już zawsze zielony. Biedaczek nie wiedział, że wraz z upływem czasu i z mijającymi porami roku liść również będzie zmieniał kolor, a kameleon razem z nim. Późną jesienią liść spadł z drzewa i kameleon musiał ruszyć w świat.






Wtedy spotkał na swej drodze innego kameleona i podzielił się z nim swoim zmartwieniem. Kameleony znalazły sposób na swoją naturę - odtąd były nierozłączne i razem zmieniały kolory. W końcu poczuły, że należą do tego samego gatunku i że jest coś, co je łączy - ich zmienność. Okazało się więc, że lepszy od własnego koloru jest po prostu wspólny kolor. Razem kameleony były szczęśliwe, bo zawsze je coś łączyło. Zaakceptowały swą odmienność.





To niesamowite jak na tych niespełna 30 stronach autor oddał dramat kameleona poszukującego własnej tożsamości i moc, jaką daje poczucie przynależności.
Brzmi poważnie, ale to naprawdę piękna historia, która zainteresuje maluchy, trochę starsze dzieci, a nawet dorosłych. U nas stała się hitem i jest czytana kilka razy dziennie i nie zapowiada się na to, by miała się znudzić.



P.s. Tym razem nawet tłumaczenie (p. Moniki Perzyny, tej samej, która tłumaczy historyjki Erica Carle'a) nie psuje nam świetnej zabawy. Pomijając jeden zgrzyt (raz we wrzosie kameleony są liliowe, a innym razem już po prostu fioletowe...) jest całkiem do zaakceptowania nawet przez istotę tak czepialską jak Zuzinkowa Mama. 



Polecamy, w naszej biblioteczce to bezsprzecznie hit lipca!



Leo Lionni "Własny kolor" wyd. Tatarak 2015. tłum. Monika Perzyna




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...