Po co nauka angielskiego roczniakowi?
Przede wszystkim nie traktuję tego jako nauki. W przypadku dzieci obie półkule mózgu biorą udział w procesach językowych co czyni proces skuteczniejszym. Jest to raczej przyswajanie niż nauka, dzieci robią to nieświadomie, nie muszą w tę naukę/przyswajanie wkładać wysiłku. Ich wymowa, akcent mają szansę być poprawniejsze niż gdyby ta nauka zaczynała się w dorosłości. A dla dzieci to świetna zabawa. Same zalety.
Co robimy?
Śpiewamy i mówimy wierszyki. Czasem też nazywam jakieś obrazki/zabawki.
Szczególnie lubimy Super Simple Songs
Zuzia już i bez oglądania klipu do "If you're happy" reaguje niemal bezbłędnie na "clap your hands", "stomp your feet", "take a nap" (niestety tylko symbolicznie:P) i "say oh no". Nawet gdy śpiewając mama pomyli kolejność. Ups :)
Jednym z pierwszych hitów było "The wheels on the bus", śpiewałam to Zuzi podczas przebierania od pierwszych tygodni życia, kręcąc jej nóżkami, rączkami, dotykając różnych części ciała. Szczególnie upodobała sobie "open and shut"(nóżki złączamy i rozkładamy szeroko), w ten sposób też upomina się o śpiewanie tej piosenki. ;)
Klakson to może być dotykanie stopą czółka, a w wersji mniej gimnastycznej naciskanie brzuszka palcem.
Up and down - możemy dziecko podrzucać, możemy unosić jego ręce lub... nogi:) Leżącemu dziecku oczywiście, wtedy stopami dotykamy czółka. Lubimy wygibasy, ojjj lubimy.
Hitem nad hitami jest jednak "Twinkle twinkle little star". Fenomen tej piosenki, a jeszcze bardziej klipu jest niepowtarzalny. Obserwowałam to już ucząc w przedszkolu.
Ale w tej uroczej sówce i gwiazdce zakochują się również dorośli. :) Czaruje na równi z "Little Snowflake"
Mogłabym tu wrzucić w zasadzie wszystkie klipy Super Simple Songs. Nie ma to sensu, bez problemu można je odnaleźć na YouTube. Gorąco polecam do oglądania i słuchania... No i przyswajania angielskiego :)
Zanim odkryłam Super Simple Songs korzystałam z innych piosenek. Kiedy zaczynałam uczyć dzieci dwuletnie miałam niemały problem. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać, czego oczekiwać po takich maluchach. Nie miałam też kogo prosić o radę. Trafiłam jednak na stronę wspaniałego faceta, który udostępnia za darmo masę piosenek do nauki angielskiego w prostych aranżacjach. Mowa o Dream English.com :)
Tych piosenek jeszcze nie puszczałam Zuzi, ale dziś zaczniemy. Dwulatki piszczały z radochy, a i starszym dzieciom się podobało. ;)
Maluchom polecam szczególnie piosenki/wierszyki z zakładki warm ups :) Tekst składa się z 2 podstawowych słówek plus nazw czynności, tych samych w każdyej pioseneczce: "spin around" (kręcimy się), "stop" a kończą się słowami "great job" (dobra robota, kciuk w górę).
Polecam stopniowe wprowadzanie kolejnych piosenek, wszystkie mają tę samą melodię, osobiście oswajałam maluchy najpierw z jednym zestawem, dopiero potem dokładałam im kolejne.
W przypadku nauki rzeczowników dodawałam oczywiście flashcards, a więc duże kolorowe ilustracje. Prezentowałam je wymawiając słówka kilkukrotnie i wskazując na obrazek.
Liczenie to temat jeszcze abstrakcyjny, ale czemu i z tego nie zrobić świetnej zabawy?
A ile przy tym skakania!
No i koniecznie: Yummy! My zamiast pokazywania buzi głaszczemy się po brzuszku :)
Jeśli chodzi o książki do nauki angielskiego to tak naprawdę nie potrzeba cudów. Każda książeczka napisana po polsku może służyć też i do nazywania rzeczy po angielsku. Jeśli rodzic nie zna języka obcego za dobrze może sobie zrobić ściągę i napisać słówka w książeczce.
W poście o "Bardzo głodnej gąsienicy" pisałam już, że mamy również wydanie anglojęzyczne. Wolę je od polskiego tłumaczenia, oryginalny tekst jest mniej udziwniony, słówka i zdania powtarzają się, dzięki czemu łatwiej je zapamiętać.
Mamy też małe książeczki z serii Eric Carle's World. Są w nich pojedyncze ilustracje i podpisy właśnie w języku angielskim. Fajna rzecz, zwłaszcza dla fanów Carle'a i jego ilustracji. Pokazywałam je tutaj.
Mamy też duuużo więcej innych książeczek, ale póki co Zuzia ich nie dostała do rączek.
Nie ukrywam, że Zuzia chodzi również na zajęcia z angielskiego. Traktuję to jednak głównie jako okazję do kontaktu z rówieśnikami dla Zuzi i rozrywkę dla mamy siedzącej w domu. ;) Takie urozmaicenie dobrze nam robi. W domu również słuchamy płyty z zajęć, ale odbywa się to raczej w tle, mimochodem. Mimo, że w domu Zuzia potrafi przepięknie pokazywać wiele gestów z piosenek to jednak na zajęciach woli tańczyć, tylko co któreś zajęcia pokazuje, co potrafi i mama pęka z dumy. ;) Ale to głównie dlatego, że Zuzia niechętnie się chwali swoimi umiejętnościami. Ważne jednak, że lubi tam chodzić, lubi słuchać piosenek. Nie musi siedzieć przez całe zajęcia na dywanie, nawet jak urządza sobie spacery i pozornie nie zwraca uwagi na to, co się dzieje, to jednak w najmniej spodziewanym momencie zaczyna pokazywać czynności z piosenek.
I o to chodzi moim zdaniem w tej sprawie szumnie nazywanej "nauką angielskiego" od najmłodszych lat. O świetną zabawę, która w przyszłości zaowocuje. A czy Wy oswajacie swoje maluchy z językami obcymi?
Dzięki!!! Teraz mogę więcej nauczyć z angielskiego moje dziecko.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam pomóc. :) Po kliknięciu "dodaj" dotarło do mnie o ilu wierszykach zapomniałam, więc za jakiś czas pewnie napiszę część drugą. ;)
UsuńBoże, jak ja się cieszę że trafiłam na Twojego bloga! Dzisiaj zaczynamy się uczyć w domu angielskiego :)
OdpowiedzUsuńMiłej nauki :)
Usuń